Dawno nie pisałem nic o #MeToo, akcji zainicjowanej na świecie zasadniczo przez dwie aktorki. Rose MCGowan, która już po roku stwierdziła, że cytując jej słowa: “Ruch #MeToo to bullshit i kłamstwo stworzone po to, żeby bogate gwiazdy Hollywood poczuły się lepiej”. Druga to oczywiście Asia Argento, która jak się okazało sama miała wykorzystać seksualnie 17-latka, prawdopodobnie doprowadziła też do samobójstwa byłego partnera, a w oskarżeniu Harveya Weinsteina zwyczajnie kłamała. Pisałem o tym dokładniej w tekście “Jeszcze większa kompromitacja akcji #MeToo”.
Póki co nadal nikt nie został skazany, nikomu nie uwodniono winy, a kolejni oskarżeni zostają oczyszczeni z zarzutów. Za to faktycznym skutkiem #MeToo jest to, że 60% męskich menedżerów stara się unikać kobiet w pracy, co blokuje im (kobietom) awanse i rozwój kariery. Ale wróćmy do sprawy z naszego polskiego podwórka.
Dla przypomnienia tło sprawy
Całe zamieszanie zaczęło się od artykułu o “Papierowych feministach”, na Codzienniku Feministycznym, gdzie w absurdalny sposób przemieszano różne zarzuty typu zatrzaśnięcie drzwi przed nosem z oskarżeniami o molestowanie oraz pomówieniem o gwałt. Na nic nie było żadnych dowodów. Jedynie Michał Wybieralski przyznał się do chamskich zachowań i przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Ale już na oskarżenie o gwałt Jakuba Dymka, nie przedstawiono żadnych dowodów. W dodatku było mocno nielogiczne, była partnerka Dominika Dymińska twierdziła, że po gwałcie jak gdyby nigdy nic weszła w związek ze „sprawcą” i była w nim kilka miesięcy. A Dymek przedstawił opinii publicznej e-maila, w którym był szantażowany zostaniem nową twarzą polskiego #MeToo, który przyszedł z adresu, będącego kontaktem dla ofiar przemocy i został zamieszczony pod tekstem na CF o „papierowych feministach”.
Równolegle sprawą „papierowych feministów” zajęła się prokuratura. Dlatego z tekstu na CF zniknął fragment z oskarżeniem o gwałt. Po rocznym śledztwie i przesłuchaniu stu świadków, obaj panowie zostali oczyszczeni z zarzutów.
Pisałem o tych wszystkim aspektach sprawy w tekstach: “Sprawa Jakuba Dymka, #MeToo i kompromitacja Codziennika Feministycznego”, “Doszczętna kompromitacja akcji #MeToo” oraz “Koniec polskiego #MeToo”.
Agnieszka Ziółkowska, jedna z autorek tekstu „Papierowi feminiści” publicznie przeprasza Jakuba Dymka
Jakub Dymek został oczyszczony z zarzutu gwałtu przez prokuraturę po rocznym śledztwie i przesłuchaniu blisko stu świadków. A w zasadzie to przez cały czas śledztwa występował jako świadek, a nie podejrzany. Prokuraturze nie udało się nawet postawić mu zarzutów. Innymi słowy on nie tylko jest niewinny w świetle prawa, ale nie był nawet osobą podejrzaną o gwałt. Co najwyżej można powiedzieć, że o gwałt został pomówiony.
Zakończenie śledztwa prokuratorskiego nie kończy sprawy. Dymek walczy również w procesach cywilnych w sprawie naruszenia jego dobrego imienia. Póki co udało mu się w ramach ugody uzyskać przeprosiny od Agnieszki Ziółkowskiej, jednej z autorek tekstu o “papierowych feministach”. W treści przeprosin autorka stwierdziła, że część jej listu użyta w tekście “Papierowi feminiści. O hipokryzji na lewicy i nowych twarzach polskiego #metoo” nie odnosiła się do osoby Jakuba Dymka oraz że przeprasza, za wszelkie sformułowania jej autorstwa, które mogłby godzić w jego dobre imię.
Przeprosiny możemy zobaczyć na screenie poniżej:
Treść przeprosin została umieszczona także w artykule na Onecie. O sprawie napisano także na portalu Wirtualne Media oraz na press.pl.
Na zawarcie ugody nie zgodziły się pozostałe autorki tekstu, ani redaktor naczelna Codziennika Feministycznego Kamila Kuryło. Dlatego będą kolejne rozprawy sądowe w tej sprawie. O ich wynikach będę informował możliwie na bieżąco. Jakub Dymek udzielił niedawno także wywiadu dla tygodnika Polityka, gdzie opowiada o kulisach swojej sprawy, jednak aby go przeczytać potrzebna jest cyfrowa prenumerata tego portalu.
Comments