top of page
Zdjęcie autoraLudomir

Pierwsze wyroki po akcji #MeToo

Zaktualizowano: 18 paź 2022

Wyroki po akcji MeToo

Akcja #MeToo zaczęła się dwa lata temu. Póki co wciąż nie doczekaliście słownie jednego przypadku, żeby ktokolwiek z oskarżonych został skazany prawomocnym wyrokiem po udowodnieniu mu winy. Zamiast tego nagromadziło się trochę pierwszych wyroków za pomówienia, fałszywe oskarżenia oraz spraw zakończonych uniewinnieniem.

Czołowe aktywistki MeToo skazane za pomówienia


We wrześniu br. Sandra Muller, dziennikarka, która zapoczątkowała francuską wersję #MeToo została skazana za zniesławienie mężczyzny, którego oskarżyła o molestowanie. Musi z tego tytułu zapłacić 20 tys. euro – 15 tys. w ramach odszkodowania i 5 tys. euro zwrotu kosztów sądowych. Gdy decyzja będzie prawomocna, Muller będzie musiała również na Twitterze oraz w dwóch tytułach prasowych zamieścić odpowiednie komunikaty w tej sprawie.

W grudniu br. Cissi Wallin, inicjatorka szwedzkiego #MeToo została skazana za pomówienie o gwałt znanego publicysty Fredrika Virtanena. Zgodnie z wyrokiem ma ona zapłacić 5 tys. koron grzywny (475 euro), a także wypłacić dziennikarzowi odszkodowanie w wysokości 90 tys. koron (8,5 tys. euro).

Aktorzy i inni celebryci oczyszczeni z zarzutów

Z zarzutów molestowania lub gwałtu zostali oczyszczeni m.in. Kevin Spacey, Morgan Freeman, Ed Westwick, Neymar, Cristiano Ronaldo.

“Papierowi feminiści” oczyszczeni z zarzutów, jedna z autorek tekstu na CF przeprasza


Jakub Dymek i Michał Wybieralski, czyli lewicowi publicyści oskarżeni w ramach artykułu na Codzienniku Feministycznym zostali w styczniu 2019 roku oczyszczeni z zarzutów (kolejno o gwałt i molestowanie). Następnie w ramach ugody jedna z autorek tekstu, Agnieszka Ziółkowska, publicznie przeprosiła Jakuba Dymka za pomówienie, o czym pisałem w tym wpisie.

Harvey Weinstein zawiera ugodę z “ofiarami”


Na koniec chyba jedyna sprawa w ramach #MeToo, w której mogło być coś na rzeczy. Reżyser Harvey Weinstein oskarżony o przemoc seksualną wobec kilkudziesięciu kobiet zawarł ugodę, według której nie musi się do niczego przyznawać, ani za nic przepraszać, tylko wypłacić odszkodowanie 25 mln dolarów do podziału na wszystkie ofiary. A właściwie zrobi to wytwórnia Weinstein Company, z której został wyrzucony już dwa lata temu.

Jeśli był niewinny, oznacza to, że od początku chodziło tylko o wyłudzenie pieniędzy. Jeśli był winny, ruch #MeToo również ponosi porażkę, nie dając praktycznie żadnych wymiernych efektów. Zadajmy sobie również pytanie: Czy to nie dziwne, że każda z kilkudziesięciu ofiar zgodziła się na ugodę i wzięcie pieniędzy, i żadnej nie zależało na ukaraniu sprawcy?

Pozwolę sobie przytoczyć bardzo trafny komentarz, jaki można znaleźć na FB pod tym newsem:


Czyli jest to gwóźdź do trumny ruchu #metoo, potwierdzający, że ruch ten więcej zaszkodził, niż komukolwiek pomógł — a nawet można się pokusić o “strzał”, że bardziej pomógł sprawcom lub rzekomym sprawcom, niż prawdziwym lub udawanym ofiarom. Mówię to jako rozgoryczona kobieta, która od zawsze kibicowała zaniedbywanym ofiarom molestowania.Podsumujmy — w ramach akcji #metoo praktycznie nie skazano ŻADNEGO z oskarżonych facetów. Natomiast kobiety, które były rzekomymi ofiarami i które oskarżały, dziś są skazywane za pomówienia (i mowa tu o liderkach tego ruchu, takich jak Sandra Muller we Francji, Cissin Wallin w Szwecji i teraz niejako “głowa hydry”) albo, co jest chyba największą ironią w dziejach, płacą setki tysięcy dolarów ofiarom, które same molestowały (sprawa propagującej #metoo Asi Argento, która zapłaciła odszkodowanie nastolatkowi, którego wykorzystała seksualnie).Bogaty krezus Harvey Weinstein przekupił za “grosze” (dla niego to naprawdę grosze) całe rzesze oskarżających go kobiet i uniknął odpowiedzialności karnej. Nie tak dawno wycofano też WSZYSTKIE zarzuty wobec Kevina Specey’ego, któremu przez ostatnie lata szmatławce niszczyły życie, a gdy przyszło co do czego, okazało się, że nie ma żadnych dowodów, które w tajemniczy sposób “znikały”.Proszę, nie zrozumcie mnie źle — naprawdę na początku kibicowałam ruchowi MeToo — ale niestety okazał się on większym oszustwem, niż rzekome (i pewnie w niejednym przypadku faktyczne) molestowanie procederem. Nie mówiąc już o tym, że szereg fałszywych lub niepotwierdzonych oskarżeń wysnuwanych przez kobiety doprowadził tylko do pogorszenia ich sytuacji zawodowej — według najnowszych badań dramatycznie spadł odsetek właścicieli firm lub osób na stanowiskach kierowniczych, którzy są chętni zatrudniać kobiety — po prostu nie chcą być bezpodstawnie oskarżeni o molestowanie przez byle pierdołę, bo wiedzą, że zanim dojdą swoich racji w sądzie, to szmatławce szargają im dobre imię.Darujmy sobie całe to MeToo i zapomnijmy o tym.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page