Żeby nie przedłużać zacznę od razu od tego czym przemoc ekonomiczna jest, a czym nie jest. Na pewno nie polega ona bynajmniej na tym jak sądzi wiele feministek, że mąż nie dał żonie pieniędzy na nową sukienkę. Swoją drogą, ciekawe czy według nich jak żona nie da pieniędzy na wódkę swojemu mężowi alkoholikowi, to też jest przemoc ekonomiczna?
Przemoc ekonomiczna to krótko mówiąc wykorzystywanie uzależnienia finansowego partnera w związku do upokarzania go, manipulacji, wymuszania różnych rzeczy, czy wydzielanie pieniędzy na zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych. To również trwonienie wspólnego majątku, zaciąganie pożyczek wbrew woli partnera, naciąganie go na duże koszty finansowe itd.
Przemoc ekonomiczna w polskim systemie prawnym
I teraz ważna kwestia, nie jest prawdą, że w polskim systemie prawnym nie ma pojęcia przemocy ekonomicznej. Według Ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przemoc domowa to wszelkie incydenty gróźb, przemocy lub nękania (psychologicznego, fizycznego, seksualnego, ekonomicznego lub emocjonalnego) między osobami dorosłymi, którzy żyją w związku partnerskim lub są członkami tej samej rodziny, niezależnie od płci i orientacji seksualnej.
Przy zakładaniu Niebieskiej Karty również uwzględnia się ten termin. Można uznać, że ofiara przemocy doznawała przemocy fizycznej, psychicznej lub/i ekonomicznej.
Ponadto, Kodeks rodzinny i opiekuńczy stanowi, że:
“Art. 27. Oboje małżonkowie obowiązani są, każdy według swych sił oraz swych możliwości zarobkowych i majątkowych, przyczyniać się do zaspokajania potrzeb rodziny, którą przez swój związek założyli. Zadośćuczynienie temu obowiązkowi może polegać także, w całości lub w części, na osobistych staraniach o wychowanie dzieci i na pracy we wspólnym gospodarstwie domowym.
Art. 28. § 1. Jeżeli jeden z małżonków pozostających we wspólnym pożyciu nie spełnia ciążącego na nim obowiązku przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, sąd może nakazać, ażeby wynagrodzenie za pracę albo inne należności przypadające temu małżonkowi były w całości lub w części wypłacane do rąk drugiego małżonka.
Art. 43. § 1. Oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym.
§ 2. Jednakże z ważnych powodów każdy z małżonków może żądać, ażeby ustalenie udziałów w majątku wspólnym nastąpiło z uwzględnieniem stopnia, w którym każdy z nich przyczynił się do powstania tego majątku. Spadkobiercy małżonka mogą wystąpić z takim żądaniem tylko w wypadku, gdy spadkodawca wytoczył powództwo o unieważnienie małżeństwa albo o rozwód lub wystąpił o orzeczenie separacji.
§ 3. Przy ocenie, w jakim stopniu każdy z małżonków przyczynił się do powstania majątku wspólnego, uwzględnia się także nakład osobistej pracy przy wychowaniu dzieci i we wspólnym gospodarstwie domowym“.
Czyli w skrócie: oboje z małżonków muszą wnosić wkład albo poprzez pracę zarobkową i płacenie rachunków albo poprzez zajmowanie się domem i dziećmi co jest traktowane jako substytut pracy zarobkowej. W przypadku braku takiego wkładu ze strony męża/żony można wnieść o nierówny podział majątku przy rozwodzie. Można nawet pozwać małżonka “pasożytującego” o alimenty, jeszcze w czasie trwania małżeństwa.
Tak więc wedle obecnego prawa nie można nie dawać pieniędzy na życie niepracującego małżonka, ani nie można pasożytować np. poprzez unikanie pracy zarobkowej przy równoczesnym zaniedbywaniu domu i dzieci, ani nie można trwonić wspólnego majątku. A wyjątkowo podłe wykorzystywanie zależności finansowej do znęcania się nad drugim małżonkiem traktuje się jako przemoc domową. Praktycznie wszystkie opcje są tu uwzględnione. Czyżby zatem takim feministkom, jak posłanki .Nowoczesnej z ich szalonymi pomysłami po prostu przeszkadzało, że obecne prawo uwzględnia prawa obojga płci?
Hozzászólások